Zdawałoby się, że tylko słowo pisane lub mówione może być pożywką dla pomysłów potrzebnych przeróżnej maści piszącym. Może kiedyś tak było w czasach, kiedy profesja ta dotyczyła wymyślania chwytliwych reklamowych haseł. Dzisiaj jednak, kiedy zakres obowiązków copywritera znacząco się powiększył, inspiracji szukać należy w dziedzinach dalekich od wyrażanego wprost słowa.
Content – słowo, które zmieniło pojmowanie pracy copywritera. Jeśli do tego czasu kojarzony był za twórcę sloganów, który szuka zrozumiałych dla wszystkich, niezobowiązujących na pierwszy rzut oka, chwytliwych haseł – czas zmienić zapatrywanie na ten zawód. Teraz owocem jego pracy są teksty. Dotyczą najróżniejszych tematów, ale jedno mają mieć wspólne – atrakcyjność. Mają najpierw zaciekawić, później przykuć uwagę, tę utrzymać aż do końca tekstu i zrobić z czytającym coś jeszcze – rozbudzić w nim zainteresowanie na kolejny tekst, tym drugim na kolejny, kolejny i tak dalej.
Aby podołać temu zadaniu, potrzebne jest wyraźnie rozgraniczenie na czas poświęcony pracy i przeznaczony na aktywny wypoczynek. I chociaż przez to ostatnie rozumie się wysiłek fizyczny (jak najbardziej wskazany w przypadku pracy przed ekranem laptopa w pozycji siedzącej), przyda się również aktywny wypoczynek intelektualny. Nie, nie idzie tutaj tylko o nadgonienie słupków czytelnictwa w naszym kraju, choć lektura ciekawej książki zawsze jest w cenie.
Natura uposażyła nas w pięć zmysłów – widzimy, słyszymy, smakujemy, czujemy dotyk i zapach. Rzecz w tym, że używamy zmysłów w sposób bezrefleksyjny, na jałowym biegu przemierzamy kolejne etapy życia, myśląc tylko o tym, by zdążyć – a czasu brakuje zawsze. Dobrze by było czasem wysiąść z tego pociągu pędzącego do kolejnej stacji z napisem deadline i nie tylko posmakować życia, ale też dać temu wyraz. Nazwać to, co czujemy zmysłami, a co mózg tak rzadko rejestruje w zwerbalizowanej formie. Jeśli nie wyrobimy w sobie nawyku ubierania w słowa wszystkich wrażeń, których doświadczamy, będziemy ubożsi.
Przykład pierwszy z brzegu – muzyka. Jej powszechna dostępność sprawiła, że nie rozbudzamy swoich zainteresowań dokonaniami poszczególnych gatunków, ale bazujemy na działaniach algorytmu, który podsuwa nam kolejne propozycje skrojone do miar słuchanej aktualnie muzyki. Kiedyś mniej lub bardziej udolnie, ale samodzielnie decydowaliśmy, czego chcemy słuchać i staraliśmy się do danej pozycji dotrzeć. Nie należało do rzadkości takie zachowanie, jak poświęcenie czasu tylko i wyłącznie na słuchanie zdobytych nagrań. To było świadome kontemplowanie dźwięków z uczeniem się ich na pamięć włącznie.
Pora wyzbyć się znaku naszych czasów, jakim jest wszechobecność muzyki, która prowadzi do tego, że przestaliśmy ją słyszeć. Jeśli ją ponownie usłyszymy, to dzięki niej zaczniemy myśleć – o tym, dlaczego na nas działa, co konkretnie nam się w niej podoba, co nas drażni, co nam przypomina i z czym się kojarzy. Niech mózg zacznie znowu rejestrować nasze doznania, a te dadzą początek nowym pomysłom i jeśli nie ideom, to ciekawym zbitkom słownym i nieoczywistym skojarzeniom. Z pewnością zaczną wkrótce zasilać codzienną pracę, a copywriting stanie się nie tylko sposobem na zarabianie, ale także na życie.